Informacje

avatar

visvis
z miasta Dąbrowa Górnicza
2247.22 km wszystkie kilometry
636.68 km (28.33%) w terenie
5d 16h 53m czas na rowerze
16.42 km/h avg

Kategorie

Góry bliższe i dalsze.8 Hiszpania.43 Jura.8 o wszystkim i o niczym.10 okolice domu bliższe i dalsze.52

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy visvis.bikestats.pl

Zdjęcia



Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Hiszpania

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk

Hiszpańskich wojaży część kolejna!

Sobota, 21 sierpnia 2010 | dodano:23.08.2010 | linkuj | komentarze(3)
Kategoria Hiszpania, okolice domu bliższe i dalsze
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Coś co zawsze podobało mi się na południu i czego zawsze brakowało mi u nas – nocny gwar i harmider! Tutaj można spotkać to na każdym kroku i jest to tak normalne jak to, że mleko jest białe, więc plan był banalnie prosty – trzeba spróbować jak to smakuje…

A smakuje przeróżnie! Smakiem hiszpańskiego piwa, które sprzedawane jest tylko w małych kufelkach (250 ml!!!), ma również smak pinakolady z najprawdziwszym sokiem ananasowym czy tequili serwowanej tradycyjnie z solą i cytryną lub jako specjalność klubu, gdzie pracuje Polly – z ostrym, pikantnym sokiem pomidorowym! Ma też smak wszechobecnej bazylii, naturalnej oliwy czy suszonych pomidorów i oliwek, które o zgrozo, okazały się całkiem niezłe w smaku jako przegryzka.

San Miguel - tak naprawdę jest mniejszy niż może się wydawać © visvis


Tutejszy gwar to także tłum ludzi stłoczony w ciasnych i wąskich starych uliczkach Tarify. Na każdym kroku można spotkać ludzi, którzy wysypują się z najróżniejszych knajpek, kawiarni czy klubów. No i jeśli jesteśmy już przy klubach koniecznie trzeba wspomnieć o symbolicznej reaktywacji elVis eXtreme Team, które miało miejsce pierwszego wieczoru w Tomatito :)

VXT Reaktywacja! © visvis


VXT Reaktywacja!! © visvis

Zgodnie z obietnicą urlopu dzień pierwszy

Sobota, 21 sierpnia 2010 | dodano:21.08.2010 | linkuj | komentarze(3)
Kategoria Hiszpania, okolice domu bliższe i dalsze
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Pobudka o 5.30. O 5.45 miał być telefon do Komba, żeby go obudzić, ale okazało się, że poradził sobie sam. Potem szybkie śniadania, telefon od Komba, który już czekał pod domem, pożegnanie z rodzicami i wyjazd po Agatę i Adama.

Droga do Balic mija bardzo szybko i na lotnisku wylądowaliśmy ze sporą rezerwą czasu. Ostatnie przepakowanie plecaków, sprawdzenie wagi bagażu, ich nadanie i odprawa no i czekamy na samolot. Wbrew pozorom i temu, co można przeczytać w Internecie samolot nielubianego irlandzkiego taniego przewodnika okazał się być całkiem przyjazny i wcale nie przypominał latającego Autosana :P

Widok z okna © visvis


Wystartowaliśmy z minimalnym opóźnieniem, ale cała podróż minęła bezproblemowo i również z minimalnym opóźnieniem wylądowaliśmy w Maladze, która w chwilę po lądowaniu przywitała nas przekomicznym hymnem odegranym z samolotowych głośników.

tam koniecznie będzie trzeba wybrać się kiedyś z rowerem © visvis


Na lotnisku kilka chwil na ogarnięcie otaczającej rzeczywistości i owczym pędem za resztą podróżnych (zapewne bardziej doświadczonych w lataniu niż my) skierowaliśmy się po odbiór naszych bagaży. Te w miarę szybko się ukazały na taśmie przypominającej mi skórę węża, założyliśmy nasze „garby” na plecy i ruszyliśmy w stronę wypożyczalni, gdzie podejrzewaliśmy, że czekać będzie na nas Polly!

bagażowy gad :) © visvis


Okazało się jednak, że nie. A przynajmniej nie przy wypożyczalniach. Okazało się, że rzeczywiście jest na lotnisku w Maladze, ale przy głównym wyjściu z hali przylotów. Tam po chwili uścisków i uwadze Pana z ochrony, żeby cieszyć się nieco dalej od wejścia rozpoczęliśmy poszukiwania „naszego zarezerwowanego” Citroena C2 z klimatyzacją :)

Poszukiwania samochodu wymagały małego spaceru, ale daliśmy radę! Gorzej było w zderzeniu z wypożyczalnianą i biurokratyczną rzeczywistością, która okazała się bezlitosna… Niestety nasze samochodowe plany spaliły na panewce, ponieważ okazało się, że aby wypożyczyć auto, poza paszportem i prawem jazdy niezbędna jest też karta kredytowa, której nikt z nas niestety nie posiadał…

Cóż, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Przynajmniej mamy zaliczoną pierwszą przygodę, a na te najbardziej w końcu tutaj liczymy! Po chwilowej naradzie zmiana planów jest następująca – łapiemy pociąg i jedziemy do centrum Malagi. Tam będziemy kombinować dalej…

kolejka - polska tradycja © visvis


W samej już Maladze mamy do wyboru – pociąg lub autobus i decydujemy się na ten drugi środek lokomocji. Do odjazdu autobusu mamy prawie 2 godziny, więc w ramach miejskiego zwiedzania lądujemy w jednym z centrów handlowych, namierzamy jakiś market spożywczy a’la nasz Real, robimy mini zakupy i lądujemy na jednym z zacienionych skwerków przed dworcem autobusowym.

przesiadka © visvis


Podróż do samej Tarify mija już bez żadnych zakłóceń czy innych niespodzianek. Na miejscu lądujemy gdzieś ok. 20.00 i kierujemy się w stronę mieszkania Polly, które dzieli ze swoimi współlokatorami. W samym mieszkaniu zaś mamy wątpliwą przyjemność poznać jego oryginalną właścicielkę, która nie jest miłą staruszką a prawdziwą… i tutaj na myśl przychodzą różne epitety, a z określeniem stara wiedźma na czele! :)

praca nad blogiem © visvis


Zapewne „Starsza Pani” przez ten blog przewinie się jeszcze nie jeden raz, a ja tym czasem uciekam od komputera, bo najwyższa pora zrobić rozeznanie terenu… w końcu powoli zapada zmrok, a na starym mieście zaczyna się gwar... :)

południowe klimaty :) © visvis

Wakacyjne postanowienie

Środa, 18 sierpnia 2010 | dodano:21.08.2010 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria o wszystkim i o niczym, Hiszpania
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
No i stało się! 21 sierpnia zbliża się wielkimi krokami, a co za tym idzie zbliża się termin wylotu na upragniony, wytęskniony i w ogóle wymarzony urlop na samiuteńkim południu Hiszpanii :)

Ostatnimi czasy niestety zawsze brakowało wolnej chwili, aby tutaj zajrzeć i coś napisać, skomentować czy podzielić się wrażeniami, ale teraz jest szansa. A przynajmniej obietnica z mojej strony, że od 21 będę starał się o wiele regularniej pisać o tym, co dzieje się tutaj czyli na styku Europy i Afryki w wielkim spektaklu zwanym od dzisiaj VXT Espania Trip 2010.
Zapraszam do lektury!

PS. Jest też duża szansa, że być może w końcu uda się nadrobić blogowe zaległości, a tych niestety jest sporo…