Informacje
visvis z miasta Dąbrowa Górnicza
2247.22 km wszystkie kilometry
636.68 km (28.33%) w terenie
5d 16h 53m czas na rowerze
16.42 km/h avg
636.68 km (28.33%) w terenie
5d 16h 53m czas na rowerze
16.42 km/h avg
Kategorie
Góry bliższe i dalsze.8 Hiszpania.43 Jura.8 o wszystkim i o niczym.10 okolice domu bliższe i dalsze.52Znajomi
Moje rowery
Szukaj
Wykres roczny
Zdjęcia
Archiwum
- 2013, Sierpień.4.0
- 2013, Lipiec.4.0
- 2013, Czerwiec.7.0
- 2013, Maj.10.0
- 2013, Kwiecień.6.0
- 2013, Marzec.2.0
- 2011, Luty.1.0
- 2010, Grudzień.1.0
- 2010, Wrzesień.25.21
- 2010, Sierpień.16.33
- 2010, Lipiec.2.6
- 2010, Czerwiec.5.5
- 2010, Maj.6.5
- 2010, Kwiecień.8.6
- 2010, Luty.1.2
Wpisy archiwalne w kategorii
Jura
Dystans całkowity: | 240.50 km (w terenie 186.37 km; 77.49%) |
Czas w ruchu: | 17:41 |
Średnia prędkość: | 13.60 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.00 km/h |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 60.12 km i 4h 25m |
Więcej statystyk |
Mała przeprowadzka
Poniedziałek, 7 lutego 2011 | dodano:07.02.2011 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Góry bliższe i dalsze, Hiszpania, Jura, o wszystkim i o niczym, okolice domu bliższe i dalsze
Kategoria Góry bliższe i dalsze, Hiszpania, Jura, o wszystkim i o niczym, okolice domu bliższe i dalsze
Ehhh... Dawno mnie tutaj nie było i w sumie dawno nic tutaj nie pisałem, ale to wszystko przez to, że mój blog zrobił się raczej mało rowerowy a stał się bardziej o wszystkim...
Wszystkich, którzy dalej mają ochotę śledzić to, co u mnie się dzieje zapraszam pod adres http://pokolei.blogspot.com
Pozdrawiam, życzę miłej lektury i zapraszam do komentowania :)
Wszystkich, którzy dalej mają ochotę śledzić to, co u mnie się dzieje zapraszam pod adres http://pokolei.blogspot.com
Pozdrawiam, życzę miłej lektury i zapraszam do komentowania :)
Potęga przyjaźni!
Czwartek, 2 września 2010 | dodano:05.09.2010 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria Góry bliższe i dalsze, Hiszpania, Jura, o wszystkim i o niczym, okolice domu bliższe i dalsze
Kategoria Góry bliższe i dalsze, Hiszpania, Jura, o wszystkim i o niczym, okolice domu bliższe i dalsze
Pod koniec kwietnia robiąc Jurę by Bike (kiedyś w końcu ją tutaj opiszę, obiecuję) rozmawialiśmy z Polly o tym jak w czasie jazdy na rowerze człowiek może „się wyłączyć”. Wyłączyć, aby nie myśleć kompletnie o niczym i delektować się tym, co go otacza, pozwalając jednocześnie przemykać po głowie tylko pozytywnym myślom.
Dzisiaj, kiedy kręciłem pod górę długiego podjazdu, właśnie udało mi się wyłączyć i nagle TRZASK, PRASK, BACH – uświadomiłem sobie, że w środę 1 września minęło dokładnie 10 lat od momentu, kiedy pewna banda indywidualistów z Haberdziakiem, Polly i Elvisem na czele została hucznie okrzyknięta klasą „A” I Liceum Ogólnokształcącego w Dąbrowie Górniczej!
Ehhh… Aż łezka w oku się zakręciła, kiedy w telegraficznym skrócie myślą przebiegłem po tych wszystkich mądrych, mniej mądrych oraz całkiem i zdecydowanie niemądrych rzeczach, które w ciągu tych 10 lat udało nam się zrobić… Nocne spacery po Piwnicznej, kaskaderskie plany i zabawy w Zakopanym (wtedy najprawdopodobniej narodził się elVis eXtreme Team), wyniesione szklanki z restauracji w Slavkowie u Brna czy świętowanie 18 urodzin Marci w naszej klasie z Łukaszem Klitą na czatach. Bezcenne są te wszystkie wspólne wypady w góry, na Jurę czy choćby po prostu do Krakowa czy Poznania.
Bezcenne są również wspólnie zdobyte blizny, które do dzisiaj zdobią nasze ciała i przypominają o tym, że cały czas, pomimo upływu lat, gdzieś na Świecie są ludzie, którzy nie do końca poddają się schematom, nie do końca mają wszystko „dobrze poukładane pod sufitem” i o których z całą pewnością i przekonaniem możesz powiedzieć „moi przyjaciele”…
Dzisiaj, kiedy kręciłem pod górę długiego podjazdu, właśnie udało mi się wyłączyć i nagle TRZASK, PRASK, BACH – uświadomiłem sobie, że w środę 1 września minęło dokładnie 10 lat od momentu, kiedy pewna banda indywidualistów z Haberdziakiem, Polly i Elvisem na czele została hucznie okrzyknięta klasą „A” I Liceum Ogólnokształcącego w Dąbrowie Górniczej!
Ehhh… Aż łezka w oku się zakręciła, kiedy w telegraficznym skrócie myślą przebiegłem po tych wszystkich mądrych, mniej mądrych oraz całkiem i zdecydowanie niemądrych rzeczach, które w ciągu tych 10 lat udało nam się zrobić… Nocne spacery po Piwnicznej, kaskaderskie plany i zabawy w Zakopanym (wtedy najprawdopodobniej narodził się elVis eXtreme Team), wyniesione szklanki z restauracji w Slavkowie u Brna czy świętowanie 18 urodzin Marci w naszej klasie z Łukaszem Klitą na czatach. Bezcenne są te wszystkie wspólne wypady w góry, na Jurę czy choćby po prostu do Krakowa czy Poznania.
Bezcenne są również wspólnie zdobyte blizny, które do dzisiaj zdobią nasze ciała i przypominają o tym, że cały czas, pomimo upływu lat, gdzieś na Świecie są ludzie, którzy nie do końca poddają się schematom, nie do końca mają wszystko „dobrze poukładane pod sufitem” i o których z całą pewnością i przekonaniem możesz powiedzieć „moi przyjaciele”…
10 lat minęło jak jeden dzień...© visvis
Zdobywycy - nowa świecka tradycja
Wtorek, 31 sierpnia 2010 | dodano:01.09.2010 | linkuj | komentarze(6)
Kategoria Hiszpania, Jura, okolice domu bliższe i dalsze
Kategoria Hiszpania, Jura, okolice domu bliższe i dalsze
d a n e w y j a z d u
Będąc przy Giblartarze koniecznie muszę wspomnieć o pewnej świeckiej tradycji, która narodziła się tam w czasie naszego pobytu. Konkretnie chodzi o zdjęcie „zdobywców” :)0.00 km
0.00 km teren
h
km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Kiedy wchodziliśmy na szczyt mieliśmy nieodparte wrażenie, że jesteśmy na naszej ukochanej Jurze Krakowsko – Częstochowskiej. Co prawda widok oceanu nieco burzył te odczucia i ale biel skał jednak podtrzymywała w nas wrażenie znajomości tego krajobrazu.
Czując bliskość jurajskich klimatów przypomniało nam się zdjęcie, które zrobiliśmy w zeszłym roku w trakcie świętowania na Jurze pięciolecia naszej matury. Wtedy powstało zdjęcie, które prezentuję poniżej.
Zdobywcy na szczycie jurajskiej skały© visvis
A tak prezentuje się wersja Gibraltarska tej samej pozy. Wyszło chyba całkiem podobnie, prawda?
Zdobywycy w drodze na szczyt Gibraltarskiej skały© visvis
I może warto ogłosić konkurs? Pytanie jest następujące: Gdzie powstanie kolejne zdjęcie z serii „zdobywcy”? Na odpowiedzi czekam w komentarzach, a co będzie nagrodą ustalę przy innej okazji :)
Deszczowe Niegowonice
Niedziela, 20 czerwca 2010 | dodano:14.07.2010 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Jura, okolice domu bliższe i dalsze
Kategoria Jura, okolice domu bliższe i dalsze
d a n e w y j a z d u
W połowie tygodnia zaczęliśmy planować weekendowy wyjazd w góry, niestety im było bliżej soboty powoli okazywało się, że każdemu coś tam wypadło i z weekendu w górach została niedziela gdzieś na Jurze.38.00 km
14.00 km teren
01:46 h
21.51 km/h
63.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Ale niedziela też zgotowała niespodziankę, niestety nie do końca miłą… Od samego rana, kiedy tylko otworzyłem oczy za oknem zobaczyłem niebo zaciągnięte ciemnymi chmurami, a do uszu dobiegał dźwięk kropel odbijających się od parapetu. Chwilę potem rozdzwonił się telefon i zaczęły docierać SMSy: „U mnie leje, zostaję w domu”, „Tak pada, że ja się nigdzie nie ruszam” itp…
Co robić? W sumie rzeczywiście nie zapowiada się, żeby coś w kwestii pogody miało się zmienić… Ale koło 11 napisał znajomy: „Gdzie jesteś? My czekamy pod dworcem i właśnie przestało padać”. Reakcja była szybka – zmieniam ciuchy, biorę kurtkę, plecak, kask i w drogę.
Na pierwszy plan poszły Niegowonice, przez Tucznawę i Wiesiółkę, a potem ulubiony podjazd pierwszy raz w tym sezonie. Poszło całkiem nieźle i udało się pociągnąć na środkowej z przodu i czwóreczce z tyłu, ale to niestety już nie to, co jeszcze kilka lat temu…
zerwany łańcuch i "odrobinę" za dużo smaru© visvis
A na szczycie zaczynają się jednak małe problemy techniczne – znajomy na podjeździe pod skały zrywa łańcuch, który z racji MEGA wielkiej ilości smaru okazuje się twardszy niż mój wyciskacz do łańcucha. Niestety i łańcuch i wyciskacz nadają się już tylko do wyrzucenia…
Kiedy inni naprawiają łańcuch inni robią zdjęcia© visvis
Po ponad półgodzinnych próbach naprawy łańcuch udało się jakoś połączyć, ale pozwalał już tylko na jazdę na miękkich przełożeniach i zapada decyzja o tym, że niestety musimy wracać. Tym bardziej pogoda znów przestała nas rozpieszczać i nie dość, że ponownie zaczęło kapać z nieba to jeszcze pojawił się zimny wiatr.
W oczekiwaniu na resztę ekipy© visvis
Chłopaki zostają nieco z tyłu, a ja z racji chłodu postanawiam nieco przyspieszyć. Stawiam sobie za cel podniesienie nieco średniej całego wyjazdu i uzyskanie przynajmniej 20 km/h. Po 13 km okazuje się, że cel udało się zrealizować i czasówka z Niegowonic do Ząbkowic poszła całkiem nieźle i na oponach 2,35 i asfaltowej drodze średnia pod domem wynosiła już 21,5 km/h. Szkoda tylko, że pogoda i usterki pokrzyżowały plany i nie udało się wybrać gdzieś dalej…
Widok ze szczytu niegowonickich skał© visvis
Jura by Bike - Jaworznik - Złoty Potok - Olsztyn - Korwinów
d a n e w y j a z d u
58.59 km
47.00 km teren
04:08 h
14.17 km/h
52.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Jura by Bike - Ojców - Podzamcze - Jaworznik
d a n e w y j a z d u
81.65 km
70.37 km teren
06:27 h
12.66 km/h
60.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Jura by Bike - Krzeszowice - Tenczyn - Ojców
d a n e w y j a z d u
62.26 km
55.00 km teren
05:20 h
11.67 km/h
54.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Odprawa przed Jurą by Bike
dawno, dawno temu, za siedmioma kominami, 4 jeziorami i kilkoma górami w głowach młodych i szalonych ludzi z elVis eXtreme Team rodzi się pomysł - przejedźmy cała Jurę od Częstochowy do Krakowa w jedną dobę bez przerwy na sen i noclegi...
To rzeczywiście było bardzo dawno temu, jeszcze w liceum. Ale pomimo tego, że od narodzin pomysłu minęło ponad 8 lat, do tej pory plan nie został jeszcze zrealizowany. W ciągu tych kilku lat, było kilka modyfikacji pomysłu, było też kilka podejść do pokonania Jury, ale jakoś nigdy się to nie udało...
Gdzieś w połowie marca zapada decyzja - jedziemy! Ekipa skompletowana, na "pokład" odmeldowują się Polly, Remik, Godzio no i elVis. Termi ustalamy na 23, 24 i 25 kwietnia i czekamy, aż nadejdzie.
Dzień wcześniej spotykamy się nie gdzie indziej jak w Santorini, które nieoficjalnie stało się oficjalnym lokalem VXT. Cel spotkania jest jeden - odprawa! Ustalamy trasę, wybieramy szlak, dzielimy się tym, kto co ma ze sobą zabrać, wybieramy miejsca do noclegu, załatwiamy pogodę na weekend (mam wrażenie, że Smoleń z wojewódzka Kujawsko-Pomorskiego niektórzy wypominać mi będą do końca życia), i każde z nas rozjeżdża się w stronę domów, pakowania i dopieszczania sprzętu.
Jutro o 6.12 D-Day, a na samą myśl o tym uśmiech sam przykleja się do twarzy :D
To rzeczywiście było bardzo dawno temu, jeszcze w liceum. Ale pomimo tego, że od narodzin pomysłu minęło ponad 8 lat, do tej pory plan nie został jeszcze zrealizowany. W ciągu tych kilku lat, było kilka modyfikacji pomysłu, było też kilka podejść do pokonania Jury, ale jakoś nigdy się to nie udało...
Gdzieś w połowie marca zapada decyzja - jedziemy! Ekipa skompletowana, na "pokład" odmeldowują się Polly, Remik, Godzio no i elVis. Termi ustalamy na 23, 24 i 25 kwietnia i czekamy, aż nadejdzie.
odprawa przed JbB© visvis
Dzień wcześniej spotykamy się nie gdzie indziej jak w Santorini, które nieoficjalnie stało się oficjalnym lokalem VXT. Cel spotkania jest jeden - odprawa! Ustalamy trasę, wybieramy szlak, dzielimy się tym, kto co ma ze sobą zabrać, wybieramy miejsca do noclegu, załatwiamy pogodę na weekend (mam wrażenie, że Smoleń z wojewódzka Kujawsko-Pomorskiego niektórzy wypominać mi będą do końca życia), i każde z nas rozjeżdża się w stronę domów, pakowania i dopieszczania sprzętu.
Jutro o 6.12 D-Day, a na samą myśl o tym uśmiech sam przykleja się do twarzy :D