Informacje

avatar

visvis
z miasta Dąbrowa Górnicza
2247.22 km wszystkie kilometry
636.68 km (28.33%) w terenie
5d 16h 53m czas na rowerze
16.42 km/h avg

Kategorie

Góry bliższe i dalsze.8 Hiszpania.43 Jura.8 o wszystkim i o niczym.10 okolice domu bliższe i dalsze.52

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy visvis.bikestats.pl

Zdjęcia



Archiwum

Pierwszy dzień od rana do wieczora na miejscu

Niedziela, 22 sierpnia 2010 | dodano:23.08.2010 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria Hiszpania, okolice domu bliższe i dalsze
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Nocna Tarifa nie jest już taka obca… Teraz kolej na poznanie jej w dzień i zgodnie z zarządzeniem Polly zaczynamy od zapoznania się z plażą… Tylko nie tą najbliższą, tylko oddaloną o jakieś 15 minut jazdy samochodem. No właśnie – samochodem… Wczoraj wieczorem był plan, że na plaże zabierzemy się ze znajomym Austriakiem, ale zanim się wygrzebaliśmy, zanim zjedliśmy śniadanie w knajpce, gdzie kelner zrozumiał, że jesteśmy z Bolonii, a nie z Polonii to okazało się, że nasz transport już sobie pojechał… Nie było innej opcji – łapiemy stopa!

Tradycyjnie już więcej szczęścia niż rozumu i na stopa długo nie czekaliśmy, bo ulitował się nad nami Hiszpan, który jadł śniadanie w jednej z miliardów tyciuteńkich knajpek. Sam z siebie podszedł i powiedział, że jeśli nie złapiemy czegoś zanim on zje, to nas podwiezie bo jedzie w tą samą stronę. Długo się nie zastanawiając propozycję przyjęliśmy :)

Plaża wita! © visvis


Po kilkunastu minutach jazdy i drugich kilkunastu stania w korku wylądowaliśmy na ogrooooooooomnych wydmach nad równie ogromną plażą z widokiem na Afrykę! Znaleźliśmy sobie miejsce (nikt nie krzyczał, nikt nie biegał, nie sypał piaskiem) i zaczęło się plażowanie ze wszystkimi jego plusami i minusami (spanie na słońcu, tylko słona woda do picia itd., itp.) Ale było też coś, co trzeba było zrobić jako ukoronowanie wizyty na tej właśnie plaży – wytaplać się błocie z tutejszych skał…

Błotne stwory - potwory © visvis


I tak właśnie po kilku godzinach opalania trafiliśmy do plażowego SPA własnej roboty! Najpierw siada się na brzegu i robi piling ze słonej morskiej wody i drobniutkiego piasku. Dokładnie trzeba się nim ponacierać, potem to wszystko spłukać i skierować się w stronę skałek. Tam trzeba sobie kawałek ukruszyć, znaleźć jakiś kamień na którym można kawałki skał dokładnie rozgnieść mieszając z wodą, a potem zostaje najprzyjemniejsza część zabawy – dokładnie się tym wszystkim wysmarować. Można w zasadzie od stóp do samiuteńkiego czubka głowy, bo błoto nawet z ciuchów schodzi bez problemu. Tak wysmarowanym wystarczy się położyć na piasku i czekać aż błoto stwardnieje i ściągnie skórę.

zdjęcie z cyklu WTF :) © visvis


Potem należy wejść do wody, spłukać wszystko i cieszyć się tym, że właśnie zaoszczędziło się kilkaset złotych za podobny zabieg w normalnym gabinecie SPA. Dodatkowo tutaj śmiechu jest jeszcze co niemiara!

Czy jak syrena wyszła z morza, czy ją przywiał wiatr © visvis


No ale co dobre szybko się kończy, więc trzeba było pomyśleć o powrocie do domu. Jako, że mieliśmy jeszcze trochę czasu zapadła decyzja, że nie będziemy nic kombinować, a do domu wrócimy na piechotkę… No i tak szliśmy, szliśmy, jeszcze raz szliśmy, potem zatrzymaliśmy się na obiad (pyszności z musli, owocami, jogurtem, skondensowanym mlekiem i czymś jeszcze) po to, że dalej mieć siły żeby iść, i iść i jeszcze raz iść, aż w końcu udało się dojść do upragnionego sklepu spożywczego (jednego z niewielu otwartych tutaj w niedzielę). Z moich wyliczeń, wspartych pomocą Googl Maps i biegajzpowerride.pl wyszło nieco ponad 14 km spaceru… Daliśmy radę!!

Rozbitek © visvis


A wieczorem? A wieczorem trzeba było ukoić obolałe nogi i domagające się jedzenia puste żołądki, więc padło na kolację w plenerze. Miejsce wymarzone i jedno z najbezpieczniejszych w Tarfie – ławeczka na skwerku naprzeciw komendy policji! A sama uczta była wyśmienita – chleb tostowy z genialnym żółtym serem, a co poniektórzy dorzucili do tego jeszcze koncentrat pomidorowy… No i oczywiście, obowiązkowo do tego hiszpańskie wino… Pycha!

PS.
Dzisiaj po drodze udało się nam napotkać na dwie ciekawostki przyrodnicze. Pierwszą z nich było stado bocianów, które przelatując na Tarifą kierowało się w stronę Afryki.

Bociany uciekają - zima idzie © visvis


Drugą ciekawostką był spotkany na plaży „Rastapies”, który miał dredy, chustkę przewiązaną na głowie i wszystkich dookoła miał w bardzo głębokim poważaniu :)

RASTApies © visvis


komentarze
visvis
| 16:37 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj kilometrów pokonanych samochodem, na rolkach czy pieszo nie wpisuje do tabelki, żeby nie psuć sobie statystyk rowerowych, bo to z założenia miał być blog ROWEROWY, a wyszło jak wyszło... :P
Sobee | 15:39 poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | linkuj No to te kilometry, trzeba by wpisać do tabelki :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa sobie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]