Informacje

avatar

visvis
z miasta Dąbrowa Górnicza
2247.22 km wszystkie kilometry
636.68 km (28.33%) w terenie
5d 16h 53m czas na rowerze
16.42 km/h avg

Kategorie

Góry bliższe i dalsze.8 Hiszpania.43 Jura.8 o wszystkim i o niczym.10 okolice domu bliższe i dalsze.52

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy visvis.bikestats.pl

Zdjęcia



Archiwum

Blogowe roztrojenie jaźni

Poniedziałek, 30 sierpnia 2010 | dodano:30.08.2010 | linkuj | komentarze(4)
Kategoria Hiszpania, okolice domu bliższe i dalsze
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Dawno, dawno temu, kiedy powstawał ten blog miał on być z założenia blogiem rowerowym, gdzie podobnie jak tysiące innych użytkowników portalu bikestats.pl relacjonowałbym swoje wypady i wyprawy rowerowe. Z resztą sama jego nazwa – „w siodle – blog rowerowy” już o tym świadczy…

Potem z bloga rowerowego zrobił się blog o wszystkim i o niczym, czyli zaczęły tutaj lądować relacje z wszelkich przejawów aktywności. Nie tylko stricte sportowej czy rekreacyjnej, ale także z wszystkich innych dziedzin życia młodego człowieka, które warte były opisania.

Zaglądając jednak na bloga od czasu kiedy jestem w Hiszpanii, mam wrażenie, że stał się on blogiem stricte kulinarnym, gdzie co chwila przemycane są jakieś smaki czy pisząc o odczuciach i obserwacjach Andaluzji siłą rzeczy na pierwszy plan i tak wychodzi jedzenie… A skoro tak, to koniecznie napiszę o dzisiejszym poranku!

Pobudka miała być o 9.00 ale wyszła 9.30, a plan na „dzień dobry” to joga na plaży przy akompaniamencie szumu fal oceanu… Każdy w zasadzie okrył się tylko tym, co było pod ręką i 15 minut po przebudzeniu powoli podążaliśmy w stronę plaży, która tutaj o tej porze jest jeszcze zupełnie pusta!

Po szybkiej lekcji oddychania Polly przeszła to tłumaczenia nam kolejnych układów i pozycji. Było z tego kupę śmiechu, a przy okazji uświadomiłem sobie, że nad rozciągnięciem swojego ciała będę musiał spoooooooooro popracować… Po jodze, która w moim wykonaniu wyglądała bardziej na robienie jakiś nieskoordynowanych ruchów niż na zaplanowane ćwiczenia, ale co tam! Przecież liczy się FUN! I idąc tym tropem zabawy było mnóstwo, bo po ćwiczeniach trzeba było wziąć prysznic, a jak on mógłby on wyglądać inaczej jeśli nie w „wielkiej wodzie”, która była tuż obok!

Sprzed kilku dni, ale dzisiaj na jogę nie wzięliśmy aparatu © visvis


Po kąpieli, biczach wodnych z fal rozbijających się o plecy, które wyrzucały nieustannie chciały wyrzucić nas na brzeg przyszedł czas na śniadanie. Namierzyliśmy piekarnię i fruteriję (nie mam pojęcia jak to odmienić… w każdym razie taki nasz zieleniak-warzywniak) i puściliśmy się w wir zakupów! Pomarańcze, grejpfruty, banany, arbuz i pomidory!

Po powrocie do domu od razu 2 bagietki wylądowały na patelni razem z ociupinką oliwy, Polly wzięła się za krojenie pomidorów i połączenie ich oliwą i ziołami, a ja wziąłem się za zrobienie owocowego koktajlu! Moimi ofiarami padło 10 pomarańczy, 2 grejpfruty, 3 banany i trochę mleka, a wszystko to potraktowałem blenderem…

Tyle zostało po śniadaniu :) © visvis


Wyszła nam iście królewska uczta, w sam raz na początek kolejnego cudownego dnia w Tarifie!


komentarze
visvis
| 12:32 wtorek, 31 sierpnia 2010 | linkuj Spokojnie Polly, kawa się nie zmarnowała :) Zaopiekowała się nią Wero!
Polly | 09:16 wtorek, 31 sierpnia 2010 | linkuj oo moja kawa :) Zapomnialam ja dopic!
kundello21
| 15:00 poniedziałek, 30 sierpnia 2010 | linkuj Dobry przepis:)
polly | 14:40 poniedziałek, 30 sierpnia 2010 | linkuj wez Elvis bo sie glodna robie...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ekona
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]