Informacje
visvis z miasta Dąbrowa Górnicza
2247.22 km wszystkie kilometry
636.68 km (28.33%) w terenie
5d 16h 53m czas na rowerze
16.42 km/h avg
636.68 km (28.33%) w terenie
5d 16h 53m czas na rowerze
16.42 km/h avg
Kategorie
Góry bliższe i dalsze.8 Hiszpania.43 Jura.8 o wszystkim i o niczym.10 okolice domu bliższe i dalsze.52Znajomi
Moje rowery
Szukaj
Wykres roczny
Zdjęcia
Archiwum
- 2013, Sierpień.4.0
- 2013, Lipiec.4.0
- 2013, Czerwiec.7.0
- 2013, Maj.10.0
- 2013, Kwiecień.6.0
- 2013, Marzec.2.0
- 2011, Luty.1.0
- 2010, Grudzień.1.0
- 2010, Wrzesień.25.21
- 2010, Sierpień.16.33
- 2010, Lipiec.2.6
- 2010, Czerwiec.5.5
- 2010, Maj.6.5
- 2010, Kwiecień.8.6
- 2010, Luty.1.2
Barbacoa czyli grillowanie!
Wtorek, 31 sierpnia 2010 | dodano:01.09.2010 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Hiszpania, okolice domu bliższe i dalsze
Kategoria Hiszpania, okolice domu bliższe i dalsze
Dawno nie było o jedzeniu, prawda? Więc tradycji musi stać się zadość i ponownie muszę napisać o czymś smacznym. Wspominałem już o panujących tutaj zasadach jedzenia w kupie – albo wszyscy razem wieczorem wychodzą coś zjeść do restauracji albo wszyscy zwalają się do kogoś, gdzie gotuje się wspólnie lub objada wspólnie tego, do kogo przyszliśmy i kto akurat miał coś ugotowane. I nieważne, że gotował tylko dla siebie, a zwaliło się prawie 20 osób! Nie samo nasycenie się jest najważniejsze, a wspólne spędzenie czasu i celebrowanie samego jedzenia.
Pierwszy taki wieczór już opisywałem, kiedy to my byliśmy tymi objedzonymi. Ale po naszym powrocie z Sevilli sytuacja obróciła się na naszą korzyść i to my byliśmy tymi, którzy objadali. A było z czego objadać, bo wspólnie świętowaliśmy urodziny Juana, które przyjęły formę barbacoa czyli bardzo popularnego i lubianego w Polsce grillowania.
No właśnie! Grillowanie jest chyba jedyną praktyką tutaj, która wygląda dokładnie tak samo jak u nas. Każdy, kto pojawił się na grillu przyniósł ze sobą jakieś „wpisowe” czyli przeróżne mięsa, szaszłyki, napoje mniej czy bardziej wyskokowe no i oczywiście prezenty dla Jubilata. My z naszym prezentem w Polsce nie bylibyśmy zbyt oryginalni, ale tutaj prezent był wyjątkowy – butelka polskiej Żubrówki to coś, co jest tutaj bardzo lubiane, a tym samym baaaaardzo cenne, o czym świadczyła zadowolona mina Juana :)
Drugi raz mieliśmy okazję grillować wczoraj wieczorem. I choć też było podobne do naszego polskiego grillowania to miało swój specyficzny klimat. Wszystko za sprawą miejsca gdzie grillowaliśmy – tarasu w domu znajomych, z którego roztacza się widok na jeden z licznych placyków starego miasta w Tarifie, gdzie tradycyjnie wieczorem toczy się życie towarzyskie i artystyczne lokalnych gitarzystów i multiinstrumentalistów, których można spotkać tu na każdym kroku.
A co się tutaj grilluje? Dosłownie wszystko. Oprócz tradycyjnych u nas kiełbasek, szaszłyków, skrzydełek, piersi i udek z kurczaka, karkówki czy innych rzeczy na ruszcie można znaleźć także dużo warzyw, które tutaj są na żywieniowym porządku dziennym czyli bakłażany, papryki i duuuużo pomidorów!
Dzisiejszy wieczór też zapowiada się smakowicie. Jeden z naszych współlokatorów wyjeżdża jutro do Senegalu i zaprosił nas na dzisiejszą kolację, której daniem głównym ma być tradycyjna potrawa kolumbijska… Wrażeniami na pewno się podzielę przy kolejnej okazji!
Pierwszy taki wieczór już opisywałem, kiedy to my byliśmy tymi objedzonymi. Ale po naszym powrocie z Sevilli sytuacja obróciła się na naszą korzyść i to my byliśmy tymi, którzy objadali. A było z czego objadać, bo wspólnie świętowaliśmy urodziny Juana, które przyjęły formę barbacoa czyli bardzo popularnego i lubianego w Polsce grillowania.
No właśnie! Grillowanie jest chyba jedyną praktyką tutaj, która wygląda dokładnie tak samo jak u nas. Każdy, kto pojawił się na grillu przyniósł ze sobą jakieś „wpisowe” czyli przeróżne mięsa, szaszłyki, napoje mniej czy bardziej wyskokowe no i oczywiście prezenty dla Jubilata. My z naszym prezentem w Polsce nie bylibyśmy zbyt oryginalni, ale tutaj prezent był wyjątkowy – butelka polskiej Żubrówki to coś, co jest tutaj bardzo lubiane, a tym samym baaaaardzo cenne, o czym świadczyła zadowolona mina Juana :)
Drugi raz mieliśmy okazję grillować wczoraj wieczorem. I choć też było podobne do naszego polskiego grillowania to miało swój specyficzny klimat. Wszystko za sprawą miejsca gdzie grillowaliśmy – tarasu w domu znajomych, z którego roztacza się widok na jeden z licznych placyków starego miasta w Tarifie, gdzie tradycyjnie wieczorem toczy się życie towarzyskie i artystyczne lokalnych gitarzystów i multiinstrumentalistów, których można spotkać tu na każdym kroku.
widok z tarasu grillowego© visvis
A co się tutaj grilluje? Dosłownie wszystko. Oprócz tradycyjnych u nas kiełbasek, szaszłyków, skrzydełek, piersi i udek z kurczaka, karkówki czy innych rzeczy na ruszcie można znaleźć także dużo warzyw, które tutaj są na żywieniowym porządku dziennym czyli bakłażany, papryki i duuuużo pomidorów!
duch Agaty© visvis
Dzisiejszy wieczór też zapowiada się smakowicie. Jeden z naszych współlokatorów wyjeżdża jutro do Senegalu i zaprosił nas na dzisiejszą kolację, której daniem głównym ma być tradycyjna potrawa kolumbijska… Wrażeniami na pewno się podzielę przy kolejnej okazji!