Informacje
visvis z miasta Dąbrowa Górnicza
2247.22 km wszystkie kilometry
636.68 km (28.33%) w terenie
5d 16h 53m czas na rowerze
16.42 km/h avg
636.68 km (28.33%) w terenie
5d 16h 53m czas na rowerze
16.42 km/h avg
Kategorie
Góry bliższe i dalsze.8 Hiszpania.43 Jura.8 o wszystkim i o niczym.10 okolice domu bliższe i dalsze.52Znajomi
Moje rowery
Szukaj
Wykres roczny
Zdjęcia
Archiwum
- 2013, Sierpień.4.0
- 2013, Lipiec.4.0
- 2013, Czerwiec.7.0
- 2013, Maj.10.0
- 2013, Kwiecień.6.0
- 2013, Marzec.2.0
- 2011, Luty.1.0
- 2010, Grudzień.1.0
- 2010, Wrzesień.25.21
- 2010, Sierpień.16.33
- 2010, Lipiec.2.6
- 2010, Czerwiec.5.5
- 2010, Maj.6.5
- 2010, Kwiecień.8.6
- 2010, Luty.1.2
Powrót czas zacząć...
Piątek, 10 września 2010 | dodano:14.12.2010 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Hiszpania, okolice domu bliższe i dalsze
Kategoria Hiszpania, okolice domu bliższe i dalsze
Tytułem wstępu:
Jest dziś 14 grudnia A.D. 2010 – dokładnie 95 dni od dnia, kiedy wyruszyłem z Tarify w stronę domu… Po długiej nieobecności i totalnym braku wolnego czasu wracam tutaj i dalej będę dzielił się tym wszystkim, co dzieje się wokół mnie i widziane jest moimi oczami.
Na początek tekst, który został napisany w autobusie, do którego wsiadłem w Tarifie i który zawiózł mnie na samolot do Malagi.
Miłej lektury życzę!
"Jest 10 września, godzina 21.47. Siedzę w autokarze, a za jego oknem majaczą mi jeszcze światełka dobiegające z marokańskiego Tangeru i hiszpańskiej Tarify... Właśnie ruszyłem w drogę powrotną do domu... Kolejny zamknięty rozdział i kolejna okazja do podsumowań. A w sumie jest, co podsumowywać!
3 tygodnie w Tarifie był moim pierwszym kontaktem z Hiszpanią, która dała mi się poznać nie jako laurka przygotowana specjalnie dla turystów, ale pokazała mi swoje prawdziwe andaluzyjskie oblicze – ze wszystkimi swoimi urokami i wadami, bo te są wszędzie. Ale na szczęście tych ostatnich było tak mało, że nawet ich za dobrze nie pamiętam lub po prostu nie chce ich pamiętać:)
Mazzi, Nonno, Lara, przemiła Seniora Antonia, Paula, Dzwoneczek, Joe, Fede, Jerney, Frank, Jano i wszyscy poznani tutaj ludzie na pewno na długo zapadną mi w pamięci jako nieodzowny element surferskiej Tarify. Niesamowici ludzie, którzy pomimo różnych barier, także językowych, przygarnęli do swojej paczki i traktowali jak swojego przyjaciela. Wspólne imprezy, wspólne kolacje i wspólne wypady – po prostu bezcenne!
Tarifa uświadomiła mi jeszcze jedną rzecz. Co by nie powiedzieć o tym wyjeździe, pokazał mi on wielką potęgę przyjaźni i zakorzenił w głowie bardzo pozytywną myśl! Dziś jestem pewien, że gdziekolwiek na świecie bym się nie znalazł, zawsze gdzieś będą przyjaciele, którzy będą Cię wspierać, pamiętać o Tobie i choć odrobinę tęsknić… To też jest bezcenne uczucie!
Cóż… Sentymenty odstawić trzeba na bok, przede mną jakieś 3,5 tys. km, więc kolejną podróż czas zacząć! Kierunek: Polska, Kraków, Kazimierz i Paluszki Parmezanowe na śniadanie!"
Jest dziś 14 grudnia A.D. 2010 – dokładnie 95 dni od dnia, kiedy wyruszyłem z Tarify w stronę domu… Po długiej nieobecności i totalnym braku wolnego czasu wracam tutaj i dalej będę dzielił się tym wszystkim, co dzieje się wokół mnie i widziane jest moimi oczami.
Na początek tekst, który został napisany w autobusie, do którego wsiadłem w Tarifie i który zawiózł mnie na samolot do Malagi.
Miłej lektury życzę!
"Jest 10 września, godzina 21.47. Siedzę w autokarze, a za jego oknem majaczą mi jeszcze światełka dobiegające z marokańskiego Tangeru i hiszpańskiej Tarify... Właśnie ruszyłem w drogę powrotną do domu... Kolejny zamknięty rozdział i kolejna okazja do podsumowań. A w sumie jest, co podsumowywać!
3 tygodnie w Tarifie był moim pierwszym kontaktem z Hiszpanią, która dała mi się poznać nie jako laurka przygotowana specjalnie dla turystów, ale pokazała mi swoje prawdziwe andaluzyjskie oblicze – ze wszystkimi swoimi urokami i wadami, bo te są wszędzie. Ale na szczęście tych ostatnich było tak mało, że nawet ich za dobrze nie pamiętam lub po prostu nie chce ich pamiętać:)
Mazzi, Nonno, Lara, przemiła Seniora Antonia, Paula, Dzwoneczek, Joe, Fede, Jerney, Frank, Jano i wszyscy poznani tutaj ludzie na pewno na długo zapadną mi w pamięci jako nieodzowny element surferskiej Tarify. Niesamowici ludzie, którzy pomimo różnych barier, także językowych, przygarnęli do swojej paczki i traktowali jak swojego przyjaciela. Wspólne imprezy, wspólne kolacje i wspólne wypady – po prostu bezcenne!
Tarifa uświadomiła mi jeszcze jedną rzecz. Co by nie powiedzieć o tym wyjeździe, pokazał mi on wielką potęgę przyjaźni i zakorzenił w głowie bardzo pozytywną myśl! Dziś jestem pewien, że gdziekolwiek na świecie bym się nie znalazł, zawsze gdzieś będą przyjaciele, którzy będą Cię wspierać, pamiętać o Tobie i choć odrobinę tęsknić… To też jest bezcenne uczucie!
Cóż… Sentymenty odstawić trzeba na bok, przede mną jakieś 3,5 tys. km, więc kolejną podróż czas zacząć! Kierunek: Polska, Kraków, Kazimierz i Paluszki Parmezanowe na śniadanie!"