Informacje

avatar

visvis
z miasta Dąbrowa Górnicza
2247.22 km wszystkie kilometry
636.68 km (28.33%) w terenie
5d 16h 53m czas na rowerze
16.42 km/h avg

Kategorie

Góry bliższe i dalsze.8 Hiszpania.43 Jura.8 o wszystkim i o niczym.10 okolice domu bliższe i dalsze.52

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy visvis.bikestats.pl

Zdjęcia



Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk

Urodzin ciąg dalszy!

Czwartek, 2 września 2010 | dodano:06.09.2010 | linkuj | komentarze(3)
Kategoria okolice domu bliższe i dalsze, Hiszpania
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Nocne życie w Hiszpanii pozwala na świętowanie urodzin przynajmniej 2 razy. Pierwszy raz dokładnie o północy, kiedy zaczyna się urodzinowy dzień, a drugi raz – podobnie jak w Polsce – tego samego dnia, ale pod wieczór, kiedy wszyscy przyjaciele czy rodzina skończą już pracę.

Nie inaczej było i tym razem. Pierwsze „obchody” urodzin w Almedinie, potem „obchody” rowerowe, a wieczorem specjalna kolacja urodzinowa przygotowana przez Larę – właściciela jedynej prawdziwie taryfiańskiej szkoły Kitesurfingu! A dlatego jedynej prawdziwie taryfiańskiej, ponieważ wśród właścicieli wszystkich szkół Kite w Tarifie, tylko Lara pochodzi z Tarify. Reszta właścicieli to przyjezdni, którzy tutaj właśnie postanowili zrobić interes życia. No i sama nazwa szkoły też jest bardzo wymowna – Kite Local School Tarifa.

Kite Local School © visvis


A jeśli jesteśmy już przy lokalności to kolacja oczywiście też musiała być lokalna i Lara przygotował Paellę *, z której wprost słynie. Kilka razy do roku, właśnie przed swoją szkołą, organizuje publiczne gotowanie Paelli, na które zaproszony jest każdy, kto ma ochotę przyjść i spróbować kulinarnego fachu Lary.

jemy, jemy!! © visvis


Dzisiejsza kolacja była zdecydowanie bardziej kameralna i wydana specjalnie na cześć Jubilatki. Goście dopisali, a jedzenie było wyśmienite – podobnie jak cały wieczór z resztą. Nie zabrakło owoców morza, mojito, a także dobrego humoru, gitary, śpiewu, zwłaszcza „100 lat” we językach wszystkich osób, które były obecne oraz kitsurferskiego ślubowania na banderę KLS!

Ślubowanie Kitesurfera © visvis


Odwiedziła nas też lokalna policja, która zakończyła imprezę przed szkołą Lary jakoś kilkanaście minut po północy, nie podzielając naszego entuzjazmu z siedzenia na materacu rozłożonym na drodze i śpiewu w rytm gitarowego akompaniamentu… na szczęście obeszło się bez mandatów i innych represji :)

Fiesta :) © visvis


* Paella – to tradycyjne hiszpańskie danie przygotowywane z ryżu oraz warzyw. W zasadzie Paellę można dostać w każdej hiszpańskiej restauracji, to ta, którą przygotował Lara była nieziemska. Nie było to danie przygotowanie jako jedno z setek z zaciszu restauracyjnej kuchni, a prawdziwa hiszpańska kolacja przygotowana przez autochtona! W ogromnej patelni (specjalnej do przyrządzania Paelli) znalazło się wszystko, co w tej potrawie znaleźć się powinno: ryż, papryka, kukurydza, groszek i wszelkiej maści owoce morza z krewetkami, kalmarami i małżami na czele…

Paella a'la Lara © visvis


Drogi czytelniku, jeśli kiedykolwiek dotrzesz do Hiszpanii, koniecznie musisz spróbować tradycyjnej Paelli. Nawet jeśli nie lubisz owoców morza postaraj się przełamać (Agata dała radę!) i spróbuj Paelli, bo jeśli tego nie zrobisz, to tak jak gdybyś w Polsce nigdy nie poznał smaku bigosu…

Potęga przyjaźni!

Czwartek, 2 września 2010 | dodano:05.09.2010 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria Góry bliższe i dalsze, Hiszpania, Jura, o wszystkim i o niczym, okolice domu bliższe i dalsze
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Pod koniec kwietnia robiąc Jurę by Bike (kiedyś w końcu ją tutaj opiszę, obiecuję) rozmawialiśmy z Polly o tym jak w czasie jazdy na rowerze człowiek może „się wyłączyć”. Wyłączyć, aby nie myśleć kompletnie o niczym i delektować się tym, co go otacza, pozwalając jednocześnie przemykać po głowie tylko pozytywnym myślom.

Dzisiaj, kiedy kręciłem pod górę długiego podjazdu, właśnie udało mi się wyłączyć i nagle TRZASK, PRASK, BACH – uświadomiłem sobie, że w środę 1 września minęło dokładnie 10 lat od momentu, kiedy pewna banda indywidualistów z Haberdziakiem, Polly i Elvisem na czele została hucznie okrzyknięta klasą „A” I Liceum Ogólnokształcącego w Dąbrowie Górniczej!

Ehhh… Aż łezka w oku się zakręciła, kiedy w telegraficznym skrócie myślą przebiegłem po tych wszystkich mądrych, mniej mądrych oraz całkiem i zdecydowanie niemądrych rzeczach, które w ciągu tych 10 lat udało nam się zrobić… Nocne spacery po Piwnicznej, kaskaderskie plany i zabawy w Zakopanym (wtedy najprawdopodobniej narodził się elVis eXtreme Team), wyniesione szklanki z restauracji w Slavkowie u Brna czy świętowanie 18 urodzin Marci w naszej klasie z Łukaszem Klitą na czatach. Bezcenne są te wszystkie wspólne wypady w góry, na Jurę czy choćby po prostu do Krakowa czy Poznania.

Bezcenne są również wspólnie zdobyte blizny, które do dzisiaj zdobią nasze ciała i przypominają o tym, że cały czas, pomimo upływu lat, gdzieś na Świecie są ludzie, którzy nie do końca poddają się schematom, nie do końca mają wszystko „dobrze poukładane pod sufitem” i o których z całą pewnością i przekonaniem możesz powiedzieć „moi przyjaciele”…

10 lat minęło jak jeden dzień... © visvis

Kręcimy po okolicy

Czwartek, 2 września 2010 | dodano:05.09.2010 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria Hiszpania, okolice domu bliższe i dalsze
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Już w autobusie, który przywiózł nas z Malagi do Tarify, Polly zapowiedziała, że jej urodziny będziemy spędzać aktywnie. Było kilka różnych opcji, propozycji, ale ostatecznie stanęło na jedynym słusznym rozwiązaniu – rowerowych wojażach po okolicy.

A te do jazdy na rowerach są idealne! Ocean, góry, wąskie ścieżki, szerokie szutry, rzadko uczęszczane asfalty i stare tereny wojskowe. Czego chcieć więcej? Oczywiście dobrego sprzętu i tutaj Tarifa, kolejny już raz, pozytywnie mnie zaskoczyła!

Marki Cannondale chyba nie trzeba przedstawiać nikomu, kto ma odrobinę pojęcia o rowerach (dla mniej wtajemniczonych nieco informacji TUTAJ i TUTAJ). Po uiszczeniu 20 euro od osoby na rowerach właśnie tej marki przyszło nam pokonywać andaluzyjskie bezdroża. A rowery muszę przyznać były bardzo fajne (Hydrauliczne tarczówki, osprzęt full Deore, amor z blokadą. Założę się, że w Polsce, rowerów tej klasy w żadnej wypożyczalni się nie uświadczy.

teren wojskowy? czy my przypadkiem nie znamy tego z Hel(l)u? © visvis


Brakowało mi tylko 3 rzeczy. Po pierwsze rękawiczek, bez których na rowerze czuję się nagi, nie wspominając już o bolących dłoniach od mocno karbowanych chwytów kierownicy. Drugą z nich był brak pampersa, a trzecim brakiem i chyba najbardziej doskwierającym był brak SPDków. Korzystając z tego wynalazku od pond 7 lat tak się do nich przyzwyczaiłem, że jazda na rowerze bez wpięcia wydawcą się być zupełnie inna i jakaś taka dziwna…

zobaczyć Afrykę z rowerowego siodła - BEZCENNE! © visvis


No ale w końcu z założenia był to wypad rekreacyjny, więc narzekanie od razu zostało odsunięte na bok i górę wzięły pozytywne emocje czerpane z jazdy. A tych było naprawdę wiele. Przede wszystkim dzięki wyjątkowym widokom, które co chwila zapierały dech w piersi.

Góry, morze i rower - to, co Tygryski lubią najbardziej © visvis


No i sama rekreacja wypadu też się mocno zweryfikowała, kiedy okazało się, że siedzieliśmy w siodłach nieco ponad 5 godzin i dystans, który udało nam się pokonać przerósł nasze oczekiwania. Nie wiem dokładnie ile km zrobiliśmy, bo na mapach Pana Google jest tyle dróg, że nie do końca wiem, którymi z nich jechaliśmy, ale nie skłamię kiedy napiszę, że kilkadziesiąt kilometrów zrobiliśmy na pewno!

elVis eXtreme Team na mecie! © visvis


Spragnienie większej ilości widoków znajdą je TUTAJ.

Urodzinowa niespodzianka

Środa, 1 września 2010 | dodano:05.09.2010 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Hiszpania, okolice domu bliższe i dalsze
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Planując wyjazd do Hiszpanii tak planowaliśmy jego termin, aby zahaczyć o 2 września czyli urodziny Polly, które ostatni raz wspólnie spędzaliśmy w 2003 roku, kiedy Polly kończyła 18 lat. Impreza w Sosnowcu, na Zagórzu, na którą przyjechałem prosto z tygodniowego szkolenia, które prowadziłem pod Słupskiem…

Potem jakoś tak się układało, że Polly nosiło po Świecie i utarła się przez to mała tradycja – co roku, 2 września, wysyłałem Polly życzenia SMSem, który obowiązkowo musiał zawierać w sobie 2 zwroty. Pierwszy z nich to „Gdziekolwiek jesteś”, a drugi to podsumowanie „Stara Dupo” :) Pamiętam, że pierwszego SMSa wysyłałem jadąc z Tatą do Katowic na WNS dostarczyć resztę niezbędnych dokumentów do tego, aby zostać pełnoprawnym studentem.

Od tamtego czasu minęło 6 lat, jesteśmy wszyscy razem jakieś 3,5 tysiąca kilometrów od domu i w końcu będzie można świętować urodziny Polly bez SMSów. Dlatego też trzeba było wymyślić coś oryginalnego, aby uczcić nie tylko urodziny, ale również spotkanie „na żywo” w tym dniu.

Wybór padł na „mini palmę” zrobioną z tego, co można znaleźć na plaży czyli kory prawdziwej palmy i liści jakiejś palmowej trzciny oraz kawałka sznurka znalezionego na zamku w Tarifie. W ogóle zbierając to wszystko czułem się trochę jak w jakiejś grze komputerowej, gdzie bohater zbiera wszystko co znajdzie do plecaka, a potem używa tego w różnych okolicznościach.

prezenty - niespodzianki © visvis


Wieczorem, kiedy Polly poszła do pracy ja zabrałem się za struganie i dzierganie napisów w korze, a Agata z Adamem wzięli się za przygotowanie urodzinowej sałatki z pomarańczy, daktyli i migdałów. Kiedy skończyliśmy było w zasadzie niedaleko do północy, więc swoje kroki skierowaliśmy do Almediny, do której ze śpiewem na ustach weszliśmy dokładnie o północy!

Niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju koncert w Almedinie © visvis


Sądząc po minie Polly – niespodzianka się udała i okazał się wstępem do moooooooocno imprezowej nocy, która wydawała się trwać bez końca!

Tarifa się bawi! © visvis


PS.
A SMSa i tak wysłałem :D

Pozory czasami mylą

Środa, 1 września 2010 | dodano:03.09.2010 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria Hiszpania, okolice domu bliższe i dalsze
d a n e w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Pisząc pierwszy post z Tarify wspominałem o Seniorze Antonii, która przywitała nas 21 sierpnia krzykiem i złością. Wspominałem też o tym, że mam wrażenie, że Seniora Antonia będzie gościła na łamach tego bloga często.

Dzisiaj po dwóch tygodniach pobytu tutaj można to już zweryfikować – może nie pojawia się tutaj często, ale na pewno systematycznie… I dzisiaj nie dość, że będzie o Antonii to będzie jeszcze pozytywnie.

Już kilka dni temu zmieniło się jej podejście do mieszkańców jej mieszkania. Pierwszym symptomem było to, kiedy podczas śniadania z Wero Antonia wyjrzała przez okno i zamiast tradycyjnych wrzasków spokojnym i uśmiechniętym głosem zapytała jak leci, jak smakuje kawka i zaczęła się żalić, że nie chce jej się samej gotować obiadu itd., itd. Również tego samego dnia, Seniora Antonia, poznała nas (Agatę, Adama i Mnie) i pozdrowiła radosnym Ola!

Seniora Antonia w drodze do domu © visvis


Dzisiaj jednak przeszła samą siebie! Polly pisząc o Antonii w swoim blogu wspominała o tym, że poza niezliczonymi kamienicami „Starsza Pani” prowadzi sklep z owocami, w którym ceny są z brane z kosmosu i równie astronomicznie wysokie. Przed naszym wyjściem na plażę krzątaliśmy się jeszcze między mieszkaniem a patio, co zostało przyuważone przez Antonię. Coś tam powiedziała, pomruczała pod nosem i zniknęła w swoim mieszkaniu na pięterku. Po kilku minutach znów się pojawiła, tym razem w oknie i już z uśmiechem na twarzy zrzuciła nam reklamówkę z niespodzianką – 2 świeżutkimi śliwkami gigantami i 2 soczystymi gruszkami!

prezent od Antonii © visvis


Widać nie taki diabeł straszny jak go malują, co? :)